Mam w głowie cały
plan, tego co chciałabym, a czego nie. Co mi się podoba, a co nie w procesie
wychowania naszego dziecka. Może mój plan jest zły i kiedyś walnie mocno o
ziemię, jak wieża z klocków, którą budujemy, co dnia. Może walnie, a może nie.
Ale jedno wiem. Dziecko wychowywane w miłości jest szczęśliwe.
Nie przeczytałam książki o kontinuum,
nie skończyła czytać tej, o przestrzeni dla rodziny. Nie oglądam super niani.
Po prostu wiem, czego chcę. A wiem, że chce pozwolić swojemu dziecku być
szczęśliwym. Nie zgadzam się na wszystko, co chce. Nie krzyczę na nie. Odkąd
mamy Ją na świecie, nie podniosłam na nią głosu, w innej sytuacji niż
zagrażającej jej życiu lub zdrowiu! ( UWAŻAJ! TO JEST GORĄCE! itp.) Może to się
zmieni, a może nie.
Jedno wiem ufa mi. A
ja ufam jej. To tworzy dom z poczuciem bezpieczeństwa. Nie cierpię słów
"za to.." w naszym domu ich nie używamy. "Daj za to buziaka
" - u nas jest "Daj buziaka!” Nie ma coś za coś! Może kiedyś to się zmieni,
a może nie.
Nie
wyobrażam sobie, żeby tak szantażowała swoje dziecko, choć bardzo nie lubię
określenia szantaż. Ale tak to wygląda,” coś za coś”. Są tacy, co lubią. I
często nie zdają sobie sprawy, że sami są szantażowani. Takie „coś za coś”,
sprowadza się do tego, że dom stanie się jednym wielkim polem spiskowym, gdzie
każdy gara o swoją wygraną. A ja nie chcę, rodziny rywalizującej i poplątanej w
gonitwie, za czymś, co jest zbędne.
Wyobrażacie sobie, dzień powszedni z coś za
coś?
- Jak zrobisz obiad
to kupię Ci kwiatki!
- Jak umyjesz
podłogę, to pokaże Ci cycki! ( Dobra może cycki są czasem argumentem ostatecznym
no, ale nie przedmiotem szantażu!)
Nie tak ma to
wyglądać, obiad gotujesz z sercem, nawet ten niedobry w wypatrzonych garnkach,
a kwiaty dostaje się bez okazji, albo przy okazji. A cycki pokazujesz, kiedy
masz ochotę:) Może kiedyś to wszystko się kiedyś zmieni, a może nie.
Wiem,
że dziecku trzeba pomagać. Pomagać, ale umiejętnie. Dziecku jeśli już zaufasz,
to na prawdę, a nie udawać, że ufasz, a przez dziurkę od klucza sprawdzać, czy
aby na pewno zastosowało się do wszystkich rad. Nie da się kontrolować
wszystkiego, bo wszystko upadnie. Straci się budowane zaufanie, które
bezpowrotnie nie wróci, nigdy.
Jeśli
dziecku pomagasz, pomagaj tak, żeby wiedział, że jej wspierasz, a nawet jeśli
nie wyjdzie, to dalej je będziesz kochał, bez względu na rezultat. Kiedy
pomagasz dawaj narzędzia, nie dawaj od razu celu, lecz wskazuj drogę. Tak się
buduje poczucie wartości naszych dzieci. Ba! Nawet nie dzieci a każdego z nas.
I może czasem tupiemy mocno nóżką, i wrzeszczymy, że; „Teraz! Już! Natychmiast!”
To po jakimś czasie, wiemy, że to dobrze, że nie było "Teraz! Już!", tylko
wyczekane, przemyślane i zdobyte własnymi siłami przy pomocy małych
podpowiedzi, a nie zrobione za nas.
Może to się kiedyś zmieni, nie to się nie
zmieni, to się sprawdzi. Bo może i któregoś dnia ta wieża rąbnie z hukiem o
ziemię, ale przecież codzienni budujemy ją na nowo...
A wiem, że warto.
p.s podobno gdy tekst zawiera słowo "cycki" zyskuje na wartości. Podobno:)
Lubię to ;) Ale trochę korekty redaktorskiej by się przydało, bo ciężko sie czyta :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale w aktualnych okolicznościach, nadmiernej radości mojego dziecka i skakania celem okazania jej, uważam za sukces pisane ze spacją :) p.s wszelkie braki korekty redaktorskie, uznaj za "styl" :)
Usuńmądre,prawdziwe,pełne miłości,nie pozwól by ktoś odebrał Ci te przekonania
UsuńNie pozwolę :)
Usuńprzecież opiekę nad Dzieckiem skarbem - Kobieta , wcześniej Dziecko , nastolatka , panna po 18 - tym roku życia ma to we krwi / wypite z mlekiem Matki/
OdpowiedzUsuńAbsolutnie się z tym nie zgadzam. opiekować się a wychowywać to dwie zupełnie różne sprawy. Przecież nie wystarczy przewiną i nakarmić...
Usuń