To był długi dzień. Rano zbieraliśmy
jeszcze nasze porozwlekane rzeczy po dziadkowych pokojach i upychaliśmy w
aucie. Odebrałam mężowi order z ziemniaka, bo zasłużył. A co! Niech ma za swoje!
Po drodze miał być mały ruch , ale skończyło
się na „był ruch” .. Lila kontynuowała
swoja zabawę w „MAMO!” Przegrałam wybuchając śmiechem, po „MAMOOO! NOGA MNIE
SWĘDZI!” A Tola na to wszystko puściła pawia…
Wchodzę do łazienki, a tam patrzy na
mnie buteleczka z napisem „ Kąpiel borowinowa- koi, relaksuje uspokaja” Szwagierka
zostawiła J no to jak nie, jak tak!
Czekanie aż dziewczynki usną jest
zupełnie bezsensu. Zanim one usną, zasnę ja. Wiec odkładanie czegokolwiek na
czas „jak zasną to ja zrobię” skończyłoby się katastrofą. Wiec skoro jest tato,
to ja skorzystam z doznań borowiny.
Nalałam do wanny wody gorącej i w
łazience zapanowała aura ciszy i spokoju. Relaksu i wyciszenia. Zapach olejku skutecznie zabił,
zapach chwile wcześniej zapranych, obrzyganych ciuszków Toli. Udało mi się zanurzyć
w przyjemnie ciepłej wodzie. No i właściwie to tyle. Bo przyszła Tola, bo tatko
jej się znudził, a próby ogolenia mamie nóg były dużo ciekawsze. Na to
przybiegła Lila, bo jak to możemy bez niej. Doznała szoku, dlaczego woda jest
koloru brązowego. Przez chwile nawet była skłonna uwierzyć, że mama była tak
strasznie brudna i może lepiej niech sobie dalej sama w tej wodzie siedzi.
Jednak Tola zdradziła mnie butelką po borowinie i musiałam odpowiedzieć na
morze pytań, co to, po co i dlaczego.
Trzy i pół minuty później była już w wannie. Tola dwie
sekundy później.
Zostaw wannę mówią , będzie dobra na kąpiel po całym dniu. ..
Borowina nie uczula dzieci – naszych
- się okazuje.
Ale tez nie wycisza przed snem :)
![]() |
Źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz