Wybraliśmy się dziś do zoo. Lili przez pierwszą godzinę spała. Tata próbował mnie namówić, żebyśmy niby przypadkiem ją obudzili, żeby tylko patrzyła na zwierzaki:) Ale nie dałam się. Za to rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem i z wielką radością zwiedzaliśmy ogród. Widzieliśmy bzykające się lwy :) Zawsze jak jesteśmy w zoo to napotykamy kopulujące zwierzaki, "no cóż, no cóż, no cóż":)
Na zakończeni dania, przy kolacji Lilusia postanowiła, zdjąć skarpetę i włożyć ją do swojego kubeczka. Widać picie za pomocą własnych palców, już jej się znudziło:) ( Lili macza rękę w kubeczku i oblizuje palce - średnio przy każdej możliwej okazji) Mieliśmy przy tym niezły ubaw.
- A kiedy ona zdjęła tą skarpetę w ogóle?
- przed chwilą, ja widziałem, ale nie powstrzymywałem je,j bo tak mi się wydawało, że to może być całkiem zabawne:)
Cieszę się, że tato już pogodził się z tym, że Lili jeszcze musi sporo trenować, żeby ładnie jeść:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz