Ja Mama!
Cała wyprawa na podwórko składa się z elementów stałych.
Po pierwsze: Trzeba wleźć po krawężniku na trawnik i tam zrobić z górki na pazurki.
Po drugie: bieg do huśtawki z okrzykiem "aaaaaaa aa"
Po trzecie: pójść na sąsiedni plac zabaw
Po czwarte: Zrobić "z górki na pazurki z wysokiej górki"
Po piąte: ZNALEŹĆ KOTA! A to raczej jest w domyśle każdej czynności. Bo np. jak się huśta i zobaczy kota to wygląda to tak, oczywiście przy tym jest radosne "Ajj, Ajjj, Ajj" i trzepanie nogami i tarmoszenie całą Lili:
A jak już go upatrzy, to nie ma szans na inna zabawę niż z kotem. Na osiedlu jest ich wiele, ale zaprzyjaźniliśmy się na razie z dwoma. Oto jeden z nich. Rudy. Już nas lubi i sam przychodzi się łasić. Mamy jeszcze czarno-białego ale on jeszcze nam nie pozował do zdjęć. Ale na pewno to nadrobimy:)
Lili od kilku dni nie wypuszcza z rąk swojego kota Lego. Uwielbia go i robi z nim wszystko. Je, śpi, kąpie się, wychodzi na dwór. Zastanawiałam się kiedy ukocha sobie jakąś zabawkę tak mocno, mocno. No to się doczekałam. I w sumie po tym jak go smaruje kremem przed wyjściem na dwór, ciesze się, że można go umyć, nie wspominając już o tym jak on wygląda po zjedzeniu obiadku :)
A oto on. Rudy i Legos.
p.s Marysia przyszła na świat wczoraj o 9 rano:))) Gratulujemy szczęśliwym rodzicom i witamy Mańkę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz