środa, 20 sierpnia 2014

Gadżety Mamy Marty:) cz.I

JaMama!

Zawsze ciekawiły mnie nowości i lubiłam różnego rodzaju gadżety, za sprawą, których życie stawało się łatwiejsze. Z wielką wnikliwością poszukuję rozwiązań najlepszych dla nas.  Oswoiłam, też swój słomiany zapał i powalam sobie odczekać chwilę w celu sprawdzenia, czy za 4 dni nadal będę uważać, że jest to rzecz, bez której nie da się żyć. Bez której świat jest szary, a nabycie jej nie jest tylko wypełnieniem potrzeby kupowania. Bo wiadomo kobietą jestem, więc w nazwie już jest zawarta informacja o tym, że kupować muszę. 

Więc drogą analizy i rozwoju naszej Lili padło na poszukanie nowego rozwiązani toaletowego. Wiem, że da się bez tego żyć. Nawet całkiem normalnie. Ale posiadając to, o ileż życie stało się prostsze J Mowa tu o desce toaletowej family! Lili już od dawna nie korzysta z pieluch. Przebyła długą drogę, aż dotarła do punktu JA SAMA! I tak to właśnie Lili korzysta z dużej toalety sama. A wiadomo, że zwykła deska to spore wyzwanie, wiec mamusia przybyła z pomocą. 
Kupimy deskę dla Lili! Taką podwójną! TADAM! W końcu Tola niebawem też będzie z niej korzystać. Jak zwykle przedstawiłam mężowi swemu listę za i przeciw. Poszperałam,  wybierając przeróżne przedziały cenowe. Wiadomo, cena czy okazja cenowa, bywa kluczowym argumentem podczas narad rodzinnych na temat nabywania dóbr materialnych. I padło potwierdzenie. Jak to u nas bywa: ja z ogromnym entuzjazmem, maż z miną potwierdzającą bez większych emocji. 


 Wybraliśmy opcję najtańszą. Znalazłam ją w sieci marketów Jula. TU.  Do nabycia również TU. Deska zawiera dwie opcje. Deska mała i deska duża. Do tego kupilismy stopień podwyższający. (Z IKEA) i poza pomocą w zapaleniu światła Lili jest toaletowo samodzielna! A jaka dumna z tego faktu. Nie tylko ONA, cała rodzinaJ Jeżeli zastanawiacie się nad tą opcją, jest naprawdę dobra.  I nocnika nie trzeba myć! YeaaaJ
I jeszcze o naszej drodze do deski family.
Kiedy zaczęliśmy przygodę z nocnikiem Lili miała jakieś 7-8 miesięcy. Zapoznawała się z nim, była to klasyczna kaczuszka dostępna we wszystkich marketach.
Sprawdzała się świetnie do momentu aż Lili urosła. Nocnikowi  zaczęły rozjeżdżać się boki…Za miękkie tworzywo się okazało. Wtedy robiłam rozeznanie w tematyce nocników. I wniosek był taki, że nie ma ceny średniej nocnika. Są takie za 10-20zł albo takie koło 100zł i wyżej. 
Kupiliśmy z zamykaną klapką. Nie wypał.Oczywiście najpierw miałam chrapkę na Fiszerowego nocniczka. Ale czyszczenie go i muzyczka w nagrodę za siusiu i kupkę, skutecznie mnie zniechęciła.

 Kupiliśmy też nakładkę na kibelek. Mięciusią, milusią i wpadającą do muszli…
Aż trafiliśmy na nocnik właściwy. Stabilny, wysoki!!( Lili nie musiała mieć, kolan pod brodą)i łatwy w czyszczeniu, we właściwej cenie. Jedyny minus, to brak jakiegoś klika żeby wyjmowana misa się nie ruszała przy wstawaniu.   Kolor uniwersalny dla chłopczyka i dziewczynki. Świetny zakup. Do nabycia w IKEA.  
Mam nadzieję, że nasze doświadczenia posłużą Wam przy wyborze swojego najwłaściwszego tronu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 kotmania.pl , Blogger