piątek, 25 kwietnia 2014

Oczekując:)

Oczekując:)
JaCiężarowiec!

Jeszcze chwile. Już niedługo. Już czekamy. Gotowi.
Z listy TO DO, chyba wszystko zaliczone. Koncert na majówkę może się nawet uda zaliczyć:)
Burgera zaserwował mi Janek. Własnoręcznie wykonał. Pyszny był :)
Truskawki rosną na balkonie. Lili tylko pyta czy już dziś możemy je jeść. 
Jeszcze chwilkę. I będą dobre :)
Fryzjer i kosmetyczka odwiedzone. Nawet Lili się przygotowała na powitanie Toli i grzywkę przycięła :)



Afirmujemy Tole piosenką : " Jeszcze dzień wyjdę stąd...":)
Zastanawiam się tylko skąd we mnie ta naiwność. Z mężem niedawno stuknęło nam z 12 lat i przecież dobrze wiem, jak to jest z punktualnością i wstawaniem na czas. A biorąc pod uwagę fakt, że Tola w brzuszku oszczędna w ruchach po tatusiu, skąd pomysł, że będzie przed terminem? :) Nie mam pojęcie. No chyba, że jakimś cudem nadgorliwość po matce odziedziczy :) 
Ja co drugi dzień myślę, że ooo...to chyba już jutro. Ale nie. Jutro nie :)
Nabyłam liście malin. Podobno przyspieszają i pomagają na szybsze przybycie dzidziola. 
Zaparzyłam. Spróbowałam i...a właściwie po co się spieszyć :D
 Nie da się tego przecież pic :) 

Czekamy więc. Tworzę play listę, zaraz zgram na mp3. Muzyka dobrze mi zrobi :) Jeszcze tylko spakuję torbę.  A jak będzie czas to Tola przybędzie.  Więc czekamy :)


piątek, 18 kwietnia 2014

Rozgadało się dziewcze.

Rozgadało się dziewcze.
JaMatka!

Mówi, mówi i jeszcze raz mówi.
Mówi nawet przez sen. Już rozumie ją większe grono, niż tylko mama.
A jej teksty rozbrajają. Oczywiście nie bierze tego z kosmosu tylko prosto od nas. Więc musimy się mocno pilnowaćJ
A to jej dialogi:

Kładziemy ją spać.
Lili: Ja chce malować!
Mama: Ale teraz śpimy, nie malujemy.
Lili: acha…
Tato przedrzeźnia ją : Ja chce malować…:)
Lili: Teraz śpimy tato, nie malujemy!

Wchodzi po schodach. Sama oczywiście, mama ma nie pomagać. Pod drzwiami siada na progu i mówi:        ” No, ja już nie daje rady!”:)

Na większość próśb odpowiada: „ Okej!”

Zna już około 10 angielskich słów, które stosuje zamiennie wraz z tłumaczeniem. Kiedy się żegna mówi: „pa pa to bye bye” :)


Negocjuje. Najczęściej ile bajek może obejrzećJ

Lili: Oddawaj to moje!
Mama: nie mówi sie oddawaj, mówi się...
Lili: Oddawaj Proszę! :)

Także wesoło mamy:) 


         Jej odblokowanie w procesie mówienia ściśle wiąże z ostatnim zamiłowaniem do malowania. Choć bazgra naprawdę od kiedy usiadła. Teraz to malowanie nabrało innego znaczenia. Chwilowo puzzle nie są na topie. Teraz maluje. Farbami. Potrafi pomalować kwadrat z niewielkim wyjechaniem za linie. Po pokolorowaniu około miliona wozów strażackich, które matka musiała malować, wciąż i wciąż, doszła do wprawy. 
Farbki, które polecamy to pepkowy  nabytek za całe 10 zł. Mają piękne kolory i nie wysychają. Do tego są polskiego producenta. 
Ale największym hitem są farby w sztyfcie, które my nazywamy "farbo-kredki". Cena długo mnie nie zachęcała do kupna. Ale w końcu się namówiłam. I to był dobry pomysł po tygodniu bazgrania nimi od rana do nocy. Dosłownie. Zaczęła coraz więcej mówić. Może sobie wkręcam, ale doczytała i wiem, że wszelkie malowanie, lepienie i każda manipulacja ręką pobudza ośrodek mózgu położony nieopodal ośrodka mowy. Więc wszystkie te procesy wspomagają mowę naszych dzieci. Więc warto :) Polecamy :)

No i w głowie mam tekst usłyszany jeszcze na studiach: 
Zapytano milionera, co wpłynęło na jego sukces? Odpowiedział: Jak byłem mały mama dawała mi czystą kartkę i farby. A to sprawiło,że dziś jestem tak kreatywny! 









środa, 9 kwietnia 2014

MISJA!

MISJA!


MISJA ZDĄŻYĆ PRZED PORODEM

Dobra skoro mamy mało czasu to podkręcamy obroty :)
Co ja muszę przed. Oto moja lista:)

1. Zjeść - to główne cele do wykonania. Z doświadczeń karmiącej matki, wiem co mnie czeka. Wiec:
- truskawki! Koniecznie. Nawet te trochę przypominające smak truskawki.
- Pomarańcza. Tylko musi być słodka. Soczysta. 
- Hamburgera, o którym opowiadał Janek. Taki wielki, ze wszystkim. Slowfoodowy.
- Szklankę coli. Chodzi za mną już od dawna:)
NO I NAJWAŻNIEJSZE: 
- mięcho z grilla 
- kiełbaskę z ogniska!
- lody czekoladowe z bananami! 

2. Przeczytać książkę dla relaksu. Nie o dzieciach. Nie o karmieniu. Nie o rodzicielstwie. Taką przyjemną, dowcipną. Padło na " Ja diablica" :) 

3. Pójść do restauracji na obiad. Dzień bez gotowania.

4. Obejrzeć komedię romantyczną. Koniecznie z mężem. Potem mogę zasnąć już na wstępie :) 
Polecicie coś ?

5. Kupić nowe trampki :) 

6. Zrobić pedicure. Żebym mogła patrzeć na ładne stopy,  przy porodzie jak zerknę w dół.

7. Kosmetyczka koniecznie. Żeby Tola widziała piękną mamę. A nie z rozmazanym tuszem. Wiec bez henny nie rodzę:)  

8. Jak się uda, może jakiś koncert w plenerze. Nawet 10 minut. Tylko koniecznie z tańcem :) Ale to na koniec, może wywoła akcje. Chociaż to spokojnie mogę już po:) 


No to mam co robić :) Już się nie mogę doczekać realizacji :) 

p.s truskawki już zamówiłam:) Będą jutro:) 



 Macie jakiś pomysł, co jeszcze warto zrobić przed?


wtorek, 8 kwietnia 2014

subtelna nie ma co...

subtelna nie ma co...
Ja Ciężarówka!

Dzwoni do mnie. Gada, opowiada i wypala:
M: Widziałam C. pytała czy jesteś gruba. Powiedziałam, że jesteś, nie tak jak z Lilusią...
I co ja miałam jej powiedzieć. Wpadło mi  tylko:
Ja: Nie jestem gruba tylko w ciąży. A to spora różnica.
 I bardzo żałuję, że nie dodałam, "a grube to jesteście Wy".
No i po co ona mi to mówi?! Jak będę chciała sobie podnieść ciśnienie, to walne się w palec u nogi. Także spadówa.
Choć już dawno wymyśliłam ripostę na " Ale masz duży brzuch" - odpowiedz: " Dziękuję. Wzajemnie."



I tak sobie myślę dalej. Że Ci którzy powinni wspierać, totalnie nie dają rady w tym temacie. Bo przecież jakie ma znaczenie ile kilo jest przyszłej matki więcej. Powinna to wiedzieć tylko dlatego, żeby mieć informację, w razie podanie znieczulenia podczas porodu.  Przecież nie ma znaczenia ile nowych rozstępów jest  na skórze. Tylko jak się czujesz. Czy brzuch nisko czy wysoko. Po co to wszystko. Nie wystarczy, że sama ciąża jest trudnym i nowym wyzwaniem. I zamiast się cieszyć każda możliwą chwilą, to spłycają to do minimum. Do fizyczności. A o tym, że maleństwo słodko a czasem boleśnie kopie. Że mówić i śpiewać do brzuszka, żeby poznawało głosy. Że już paznokcie ma takie maleńkie, a mogą już wystawać za końcówki palców. A o tym, co naprawdę ważne. A o strachu, czy oby na pewno wszystko będzie dobrze. Zapominają. Nie ma szans na subtelność i delikatność. Trzeba zaciskać pięść i walczyć. Często bronią, którą się brzydzisz. I tylko po to, żeby mieć kawałek spokoju i harmonii. Smutne to. Bo czasem daje się w to wszystko wkręcić. Na szczęście tylko na chwilę. Wtedy muszę się wyżalić, wyryczeć i nazbierać nowej mocy. A potem jest już dobrze. Czasem zwyczajnie muszę wykrzyczeć do całego świata to brzydkie słowo, oznaczające bardzo szybki bieg! :) 


No a teraz dobre
Spanikowałam co nieco. Podczas wizyty kontrolnej, lekarz uświadomił mi, a ja potem mężowi , że jesteśmy w ciąży. I jak to w ciąży bywa kończy się ona porodem. I ten poród to już może się zadziać w każdej chwili. Dobrze by było jakby Tola posiedziała jeszcze z 2 tygodnie w brzuszku. Ale jak się urodzi za 2 tygodnie to jest bezpiecznie. 
- ZA 2 TYGODNIE?!
- no tak i bada dalej. Słucha serduszka.
- NO TAK BEZPIECZNIE, ALE ZA 2 TYGODNIE,TO JA NIE JESTEM PRZYGOTOWANA!! Po terminie, w terminie już bardziej.
- no to czas się przygotować:)

Wróciłam. I co? Przygotować. Listę mamy długą do nieba. "Misja Tola". Wykreślone 2 punkty. I w głowie tylko słowa tych pytających. "A w sumie to macie wszystko po Lili". A Dupa. Nie mamy. Część poszła w świat. Część się nie nadaje. No i przestrzeń trzeba dla dwójki stworzyć. Dobrą, bezpieczną i przepełnioną miłością. Aaaaa. Czas się kurczy. Chyba dobrze, że dotarło. Dobrze, że teraz, a nie przy skurczach co 2 minuty:):)



Więc szykujemy się. Pralka działa. Żelazko się grzeje. Promienie słońca suszą maleńkie ciuszki. Lili nauczyła się mówić śpiewająco Tola. Ja ja dbam o pogodę ducha. I o wewnętrzny spokój. Bo tylko spokój nas uratuje. :)



czwartek, 3 kwietnia 2014

Kreatywna Lili:)

Kreatywna Lili:)
JaMama!

Z cała pewnością kreatywność odziedziczyła po mamusi. Nie nudzi się ani chwili. A jej zabawy czasem mnie zadziwiają.
 Jest przy tym cierpliwa ( to akurat po ojcu:)) i w pełni zaangażowana. 

Często mąż mój żartuje, że mam dawać jej połowę dawki, tego co obie bierzemy :) Ale akurat tego "fyrdumdyrdum" się nie leczy:)

Kiedyś zakopała konia w cukrze, mówiąc "Ciii...hoń idzie papa!





Dzisiaj zabawy z herbatą granulowaną, którą wcześniej schowała sobie w zabawkowym czajniczku. Rozsypała ją na łóżku. Po czym przyniosła 3 płatki papieru toaletowego i zbierała ziarnko po ziarnku.  







A ja ostatnio się zastanawiałam, nad pokazaniem Wam alternatywnych zabawek, do tych kosmicznie drogich prezentowanych na innych blogach mamowych. Że można np. w Pepco za 2 zł kupić super foremki do piaskownicy. A nie koniecznie wiaderko za 70 zł i takie tam. Ale chyba przy naszej kreatywności powinnam pokazać, wykorzystanie rzeczy codziennych do zabaw:) 

Może się kiedyś uda takowy wpis zrobić. Choć wiecie, że nam już niewiele do powitania Toli zostało. Także już będzie nas coraz mniej. Ale postaram się nie ginąć na zawsze, ale tylko na troszkę:) 

Lili przygotowuje już Tolę na Wielkanoc, robiąc z niej wielką pisankę:)



Odpowiadam na pytanie. Tak. Pozwalam jej na to wszystko. Nie przeszkadza mi mycie podłogi w jej stylu. Nie denerwuje mnie rozsypany cukier. Nie wpienia mnie 15 minutowe przesypywanie soli z solniczki do kubeczka i w drugą stronę. Wiem, że warto mieć tą cierpliwość. Jak nie pozwolisz to i tak coś zmaluje. Lepiej co drugie NIE, zastąpić TAK. Bądź alternatywą. Zamiast krzyczeć " nie wolno tutaj" , zaproponuj: " spróbuj tutaj, zobacz jak fajnie". Dziecko się dobrze  bawi, ściany nie są pomalowane, a Ty się nie wkurzasz :) A plony zbierasz szybciej niż się spodziewasz. 
Nie nie biorę nervosolu :) 

Przy okazji polecam książkę " Rodzicielstwo przez zabawę" ( Madzia Ł. dzięki za polecenie! )
Copyright © 2016 kotmania.pl , Blogger